poniedziałek, 6 września 2010

Wirus gorączki Zachodniego Nilu nad Wołgą

W wyniku wybuchu zachorowań na tropikalną gorączkę Zachodniego Nilu zmarło pięć osób w obwodzie wołgogradzkim, gdzie na chorobę tę zapadło co najmniej 116 osób - podały służby sanitarne w tym regionie na południu europejskiej części Rosji.

- Zarejestrowano 116 osób zarażonych wirusem Zachodniego Nilu (WNV), z czego pięć zmarło - podał rzecznik służb sanitarnych (Rospotrebnadzor) w Wołgogradzie.

Codziennie przybywa od 6 do 10 przypadków zakażenia wirusem, roznoszonym przez komary - podaje internetowa strona wołgogradzkiego Rospotrebnadzoru.

Trzy przypadki zakażenia zarejestrowano również w rejonie Woroneża - podały tamtejsze służby sanitarne.

Rekordowe upały, które nawiedziły Rosję, a szczególnie jej południowe obszary, gdzie po dwóch miesiącach deszczów temperatury sięgnęły 40 stopni Celsjusza, sprzyjają wylęganiu się komarów. Według Rospotrebnadzoru namnożyło się ich 20 razy więcej niż w ubiegłym roku.

W tym rejonie na ukąszenia komarów i potencjalne zakażenie WNV narażone są dwa mln ludzi.

Władze nakazały nasilenie owadobójczych oprysków i dezynfekcji zbiorników wodnych.

Gorączka Zachodniego Nilu pojawiła się również w Grecji, gdzie zmarły na nią cztery osoby.

INTERIA.PL/PAP


http://www.globalnaswiadomosc.com/apps/forums/topics/show/1691749-wirus-zachodniego-nilu-2010-latem-w-polsce-?page=last

http://www.rynekzdrowia.pl/Uslugi-medyczne/Rosja-Goraczka-Zachodniego-Nilu-nad-Wolga,101072,8.html

http://pl.wikipedia.org/wiki/Gorączka_Zachodniego_Nilu

środa, 4 sierpnia 2010

ZAMACH NA PREZYDENTA IRANU AHMADINEŻADA

Zaatakowano konwój prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada - podaje Reuters, powołując się na libańską stację telewizyjną Future TV. Prezydent przeżył. Informację o zamachu potwierdziły irańskie źródła rządowe, a zdementował przedstawiciel służb prasowych prezydenta.

Ahmadineżad pojawił się na stadionie w Hamadanie, nie wspomniał jednak nic o...
Telewizja Al Arabija podaje, że zamachowiec rzucił bombę (inne źródła mówią o granacie) w konwój, którym jechał Mahmud Ahmadineżad. Do próby nieudanego zamachu doszło w mieście Hamadan, 400 km na południowy zachód od Teheranu, gdzie prezydent Iranu ma przemawiać do zgromadzonego tłumu.

W wyniku wybuchu, co najmniej kilka osób zostało rannych. Prezydent nie ucierpiał - potwierdziły irańskie źródła rządowe. Według nieoficjalnych informacji Telewizji Al Arabija, bomba trafiła w samochód, którym jechali dziennikarze towarzyszący prezydentowi.

Zamachowiec został już zatrzymany.

Po nieudanej próbie zamachu Ahmadineżad pojawił się na stadionie sportowym w Hamadanie - co pokazała irańska telewizja. Nie wspomniał nic o ataku - podaje Al Arabija.

Sprzeczne informacje o zamachu

Przedstawiciel służb prasowych irańskiego prezydenta zdementował informacje o zamachu na konwój, w którym w zachodnim Iranie podróżował Mahmud Ahmadineżad. Agencji AFP powiedział, że wybuchła "jedynie petarda". Wkrótce ma zostać opublikowany komunikat na temat incydentu. Wcześniej doniesienia o zamachu potwierdziło źródło w kancelarii prezydenta.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80269,8211908,Reuters__Nieudany_zamach_na_Ahmadinezada__Prezydent.html

wtorek, 3 sierpnia 2010

AMERYKA OPRACOŁA PLAN ATAKU NA IRAN


Tydzień temu, przed rozpoczęciem rozmów „P5 plus 1 Iran” szef Kolegium Szefów Połączonych Sztabów Armii USA, admirał Michael Mullen ogłosił, że opracował plan ataku na Iran. Dodał, że podobne plany opracowywane są tylko wtedy, gdy są „niezbędne”.
Według Mullena atak na Iran jest „głęboki” i trafił do prezydenta Obamy „oczekując na decyzję”.
Iran zareagował na zagrożenie głosząc, że jeśli zostanie zaatakowany, „spali” Tel Awiw.
Stany Zjednoczone grożą Iranowi atakiem już kilka lat i najbardziej pamiętne w tej sprawie słowa padły z ust Hillary Clinton, zgodnie z którymi Ameryka zaatakuje „tak, jak miało to miejsce w Iraku”.
Do ataku na Irak doszło na skutek zmyślonego pretekstu. Podobnie groźby wobec Iranu również są oparte na bezpodstawnych spekulacjach dotyczących jego wojskowego programu nuklearnego.
Opracowanie: Tereza Spencerová
Tłumaczenie dla „Wolnych Mediów”: Maurycy Hawranek
Źródło czeskie: Czech Free Press

USTAWA O PRZECIWDZIAŁANIU PRZEMOCY W RODZINIE WESZŁA W ŻYCIE

Zakaz kar cielesnych, w tym choćby klapsa, nakaz opuszczenia wspólnego mieszkania przez sprawcę przemocy oraz możliwość odebrania rodzicom dziecka, gdy jego życie i zdrowie jest zagrożone – takie przepisy wprowadza ustawa, która 1 sierpnia weszła w Polsce w życie.
Ustawa wprowadza zakaz stosowania wszelkich kar cielesnych wobec dzieci, wzmacnia ochronę ofiar przemocy, kładzie nacisk na profilaktykę. Ma wzmocnić ochronę ofiar przemocy, m.in. przez skuteczną izolację sprawców, przez środki separujące np. zakaz zbliżania czy nakaz opuszczenia wspólnego mieszkania. Ustawa wprowadza bezpłatną obdukcję, przewiduje także obowiązkową terapię dla sprawców przemocy.

Ponadto uprawnia pracowników socjalnych do interweniowania, gdy zagrożone jest życie lub zdrowie dziecka. Decyzja taka nie może być podejmowana jednoosobowo, ale wspólnie z funkcjonariuszem policji i przedstawicielem służby zdrowia. Daje także rodzicom prawo do odwołania się od tej decyzji. W przypadku zabrania dziecka z domu w sytuacji zagrożenia jego życia, sąd rodzinny musi niezwłocznie, w trybie 24-godzinnym, podjąć decyzję o jego dalszych losach; w takim samym trybie ma być także rozpatrywane odwołanie rodziców.
Ten zapis okazał się najbardziej kontrowersyjny i wywołał największe protesty. Jej przeciwnicy obawiają się, że stworzy pole do nadużyć i może doprowadzić do nadmiernej ingerencji w autonomię rodziny i sposób wychowywania dzieci. Według Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców, które protestowało najgłośniej, ustawa zmienia diametralnie relację państwo – rodzina i wprowadza przepisy, które pozwalają traktować jak podejrzanych rodziców tylko dlatego, że karcą swoje dzieci.
W toku prac parlamentarnych do ustawy wprowadzono kilka zasadniczych zmian i złagodzono niektóre przepisy. Pozostawiono zapis zakazujący bicia dzieci, wykreślono natomiast zakaz stosowania przemocy psychicznej i innych form poniżania dziecka – zapis ten budził wiele obaw, podnoszono argument, że zawarte w nim sformułowania są niejednoznaczne i, jako takie, łatwo mogą być wypaczone i nadużywane. Wprowadzono poprawkę do budzącego kontrowersje artykułu uprawniającego pracowników socjalnych do interweniowania, gdy zagrożone jest życie lub zdrowie dziecka – ma to być możliwe tylko w sytuacjach związanych ze stosowaniem przemocy w rodzinie.
Zdecydowano także, żeby minister pracy i polityki społecznej oraz Rzecznik Praw Dziecka przedstawili Sejmowi i Senatowi informację o skutkach ustawy po roku jej obowiązywania.

Opracowanie: Tomasso
Źródło: Centrum Informacji Anarchistycznej

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

FRANCUSKA GOLGOTA

Rewolucja poczytywała sobie za cel stworzenie "nowej Francji" i "nowego człowieka" - każdego, kto nie mieścił się w "republikańskich wymiarach", przykrawała do ich wielkości gilotyna.
Antychrześcijańskie oblicze rewolucji francuskiej objawiło się na dwa sposoby: w aspekcie destruktywnym (czyli polityce wymierzonej w Kościół katolicki i duchowieństwo, a także niszczeniu symboli chrześcijaństwa w sferze publicznej, w tym kościołów) oraz w aspekcie twórczym, o wiele groźniejszym - jak zauważył Józef de Maistre - od tego pierwszego (czyli tym, co na gruzach chrześcijańskiej Francji rewolucjoniści chcieli zbudować). Oba aspekty łączyło przeświadczenie zaczer­pnięte z ateistycznego dziedzictwa Woltera, iż należy wymazać tę niegodziwość, czyli - wedle "patriarchy oświecenia" - chrześcijaństwo.

Uczniowie de Sade

Tak, obywatele, religia jest nie do pogodzenia z ustrojem wolności, czujecie to tak samo jak ja. Nigdy wolny człowiek nie pochyli głowy przed bogami chrześcijaństwa; nigdy jego dogmaty, rytuały, tajemnice, moralność nie będą mogły odpowiadać republikaninowi. Oddajcie nam pogańskich bogów! Chętnie będziemy czcić Jowisza, Herkulesa czy Pallas Atenę, ale nie chcemy więcej tego baśniowego stwórcy świata. Nie chcemy więcej tego Boga nieogarnionego, który wszystko ponoć napełnia - takimi słowyzagrzewał rewolucjonistów do kontynuowania antychrześcijańskiej polityki we Francji markiz de Sade - znany zboczeniec seksualny, który zresztą z racji swego zboczenia został na prośbę własnej rodziny osadzony na jakiś czas w Bastylii. W tym kontekście jej zburzenie nabiera całkiem nowego znaczenia.

Gdy de Sade wypowiadał te słowa, już od ponad pięciu lat trwała rewolucyjna polityka wymierzona we Francję jako "pierworodną córę Kościoła". W pierwszej kolejności uderzono bowiem właśnie w Kościół. Już w roku 1789 skonfiskowano wszystkie należące doń majątki, które podobnie jak w szesnastowiecznej Anglii stały się początkiem fortun nowej, republikańskiej arystokracji. W lutym 1790 roku rewolucyjne Zgromadzenie Narodowe zadekretowało zniesienie wszystkich zakonów we Francji, a 15 sierpnia 1791 roku (nieprzypadkowo wybrano dzień wielkiego święta kościelnego) zakazano księżom noszenia sutann. We wrześniu 1793 roku - w apogeum szalejącego wówczas jakobińskiego terroru - uchwalono "prawo podejrzanych", otwierające możliwość zgilotynowania osoby także za żywienie arystokratycznych sympatii; te ostatnie mogły oznaczać również uczestnictwo we Mszy Świętej odprawianej w prywatnych mieszkaniach przez tzw. niezaprzysiężonych księży, czyli tych, którzy nie złożyli przysięgi na wierność tzw. konstytucji cywilnej kleru.

Ten akt prawny, uchwalony w lipcu 1790 roku, stanowił faktyczne wypowiedzenie wojny Kościołowi we Francji i Rzymowi. Anglikanin, Edmund Burke, komentujący na gorąco uchwalenie owej ustawy na kartach swoich Rozważań o rewolucji we Francji, pisał: Wydaje mi się, że ten nowy ustrój kościelny ma być tylko przejściową i przygotowawczą fazą prowadzącą do całkowitego wyrugowania wszystkich form religii chrześcijańskiej, gdy tylko umysły ludzi zostaną przygotowane do zadania jej ostatniego ciosu za sprawą urzeczywistnienia planu otoczenia jej kapłanów powszechną pogardą. Ludzie, którzy nie chcą wierzyć, że filozoficzni fanatycy kierujący tą akcją od dawna ją planowali, nie mają pojęcia o ich charakterach i poczynaniach.

Ojciec europejskiego konserwatyzmu nie pomylił się w niczym. Konstytucja cywilna kleru była bowiem próbą ustanowienia we Francji schizmatyckiego wobec Rzymu Kościoła. Z katolickich duchownych czyniła funkcjonariuszy państwowych wybieranych (w tym biskupi) przez wszystkich obywateli danego departamentu (obszar diecezji przykrojono do granic administracyjnych) - również ateistów. 10 marca 1791 roku tę uzurpację rewolucyjnego państwa oficjalnie odrzucił i potępił papież Pius VI. Król Ludwik XVI, chociaż podpisał dokument, traktował go jak kroplę przelewającą kielich goryczy - o czym poinformował w liście pozostawionym na krótko przed nieudaną ucieczką z Paryża.

Konstytucja cywilna kleru okazała się przełomowa również dlatego, że dostarczyła pretekstu dla rozpętania kolejnej spirali przemocy przeciw duchowieństwu, które nie przysięgając na nią dochowywało wierności widzialnej Głowie Kościoła. 27 maja 1792 roku zadekretowano więc deportację do kolonii wszystkich duchownych odmawiających zaprzysiężenia. Jednak już 18 marca 1793 roku Republika poszła dalej i uchwaliła dla odmawiających zaprzysiężenia karę śmierci. Taka sama kara spotkać miała również świeckich, którzy udzielali schronienia kapłanom niezaprzysiężonym lub uczestniczyli w nabożeństwach przez nich odprawianych bądź korzystali z udzielanych przez nich sakramentów. Jak mówił w roku 1793 "kat Lyonu", jakobiński komisarz Chalier, księża są jedyną przyczyną nieszczęść we Francji. Rewolucja, która jest triumfem oświecenia, tylko z obrzydzeniem może spoglądać na zbyt długą agonię zgrai tych niegodziwców.

Męczennicy czasów rewolucji
Ocenia się, że podczas rewolucji we Francji życie za wiarę oddało około trzech tysięcy katolickich kapłanów. W roku 1793 w aktach orleańskiego Trybunału Rewolucyjnego, dotyczących osoby jednego z owych męczenników - ks. Juliena d'Herville, niezaprzysiężonego jezuity - zapisano między innymi, że znaleziono przy nim wszystkie środki dla uprawiania fanatyzmu i przesądu: szkaplerz z dwoma medalikami, małe okrągłe pudełko z zaczarowanym chlebem [chodzi o konsekrowane hostie - przyp. aut.], taśmę, na której był przyczepiony duży krzyż ze srebra, serce wykonane ze srebra oraz kryształowy relikwiarz.

Danton namawiał swoich kolegów z rewolucyjnego Konwentu, by wszystkich "opornych księży" załadować na barki i wyrzucić na jakiejś plaży we Włoszech, ojczyźnie fanatyzmu. W końcu jednak wybrano mordercze tropiki Gujany Francuskiej, która stała się miejscem zesłania i męczeństwa niezaprzysiężonych. Przez ponad pół roku (od końca roku 1793) takiego losu oczekiwało na barkach zacumowanych u wejścia do portu w Bordeaux ponad ośmiuset księży. Stłoczeni w nieludzkich warunkach, pozbawieni żywności, lekarstw i elementarnych warunków ludzkiej egzystencji, czekali na wypłynięcie na ocean. W tych okolicznościach spośród 829 księży zmarło aż 547. Trwali jednak w owych ­katuszach do końca, wspólnie się modląc i nawzajem spowiadając.

1 października 1995 roku papież Jan Paweł II beatyfikował sześćdziesięciu czterech z nich, bo jak sam podkreślił w homilii beatyfikacyjnej, na dnie udręki zachowali ducha przebaczenia. Jedność wiary i jedność ojczyzny uznali za sprawę ważniejszą niż wszystko inne.

Martyrologium Kościoła francuskiego czasów rewolucji, sporządzane przez Jana Pawła II, bynajmniej się na tym nie kończy. W lutym 1984 roku beatyfikował on 99 męczenników z Angers - ofiary krwawej pacyfikacji Wandei przez władze Republiki. Do chwały ołtarzy wyniesiono wówczas jedenastu księży i trzy zakonnice. Papież z Polski kontynuował w tym względzie dzieło swoich poprzedników na Stolicy Piotrowej. W roku 1906 bowiem św. Pius X beatyfikował szesnaście karmelitanek z Compiegne straconych w apogeum dechrystianizacyjnych działań władz republikańskich (1793-1794). Wiezione na miejsce stracenia bydlęcymi wozami wszystkie śpiewały Miserere i Salve Regina (Witaj Królowo Niebios). Ujrzawszy szafot, odśpiewały Veni Creator (Przybądź Duchu Święty) i na głos odnowiły swoje przyrzeczenia chrzcielne i śluby zakonne.

Osobną grupę wśród męczenników czasów francuskiej rewolucji stanowią świeccy posyłani na szafot za miłosierdzie okazane duchownym (poprzez udzielenie im schronienia we własnym domu). Część z nich doczekała się oficjalnego uznania swej chwały męczeństwa przez Kościół (jak męczennicy z Angers), większość jednak to święci bezimienni.

Niektórych jednak znamy, jak na przykład osiemdziesięcioletnią wdowę, Annę Leblanc i jej sześćdziesięcioletnią córkę, Anastazję, skazane na śmierć 1 lipca 1794 w Morlaix. Ich zbrodnią było przechowywanie w domu ściganego księdza, Augustina Clecha z diecezji Tregnier. Maria Gimet, robotnica z Bordeaux, natomiast, z pomocą Marii Bouquier (pracowała jako służąca) ukrywała w swoim mieszkaniu trzech księży: Jeana Molinier z diecezji Cahors, Louisa Soury z diecezji Limoges oraz Jeana Lafond de Villefumade z diecezji Perigueux. W uzasadnieniu wyroku śmierci dla owych kobiet czytamy, iż podzielały kontrrewolucyjne uczucia niezaprzysiężonych księży, chlubiły się, że ich ukrywały oraz kilkakrotnie powtarzały, że lepiej być posłusznym prawu Bożemu niż prawu ludzkiemu. Nie znaleziono żadnych okoliczności łagodzących (na przykład w postaci plebejskiego pochodzenia oskarżonych).

Zniszczyć papieski Rzym!
Osobno omówić należy wrogie akty rewolucyjnego państwa (czy to Republiki, czy wywodzącego się z "ideałów roku 1789"Pierwszego Cesarstwa) wymierzone w Stolicę Apostolską i kolejnych papieży. Już w roku 1790 zaanektowano należący do papiestwa Awinion. Uchwalona w tym samym roku cywilna konstytucja kleru była niczym innym jak wypowiedzeniem wojny papieżowi. Od słów do czynów Republika przeszła w roku 1796, z chwilą błyskotliwej ofensywy generała Bonapartego w Italii. Dwa lata później, 1 lutego 1798 roku, wojska francuskie pod dowództwem generała Berthiera zajęły papieski Rzym. Wkrótce też "lud rzymski" (czytaj: co bardziej aktywni członkowie lóż wolnomularskich) "spontanicznie" (pod czujną obserwacją przybyłych zza Alp zaprzyjaźnionych wojsk) ogłosił powstanie Republiki Rzymskiej, znosząc w ten sposób istniejące od ponad tysiąca lat Państwo Kościelne. Aby dotkliwiej upokorzyć papieża, decyzję tę promulgowano 15 lutego 1798 roku, w rocznicę jego wyboru na Stolicę Piotrową.

Ponad ­osiemdziesięcioletniego, schorowanego Piusa VI francuscy rewolucjoniści wygnali z Rzymu i umieścili w surowych warunkach twierdzy Palence, gdzie 29 sierpnia 1799 roku zakończył on życie ze słowami: In te Domine speravi, non confundar in aeternum (Tobie Boże zaufałem, nie zawstydzę się na wieki) na ustach. Wysłannik Republiki tak raportował to paryskiemu Dyrektoriatowi: Ja, niżej podpisany obywatel, stwierdzam zgon niejakiego Braschi Giovanni Angelo, który pełnił zawód papieża i nosił artystyczne imię Piusa VI. Na końcu zaś nazwał zmarłego papieża: Pius VI i ostatni.

Podobne nadzieje wyrażał, jeszcze przed śmiercią Piusa VI, generał Napoleon Bonaparte - przyszły cesarz Francuzów. Pisał on do swojego brata, Józefa, pełniącego funkcję francuskiego wysłannika przy Państwie Kościelnym: Jeśli papież umrze, należy uczynić wszystko, by nie wybrano następnego i aby nastąpiła rewolucja [w Państwie Kościelnym]. Ale kolejnego Następcę św. Piotra wybrano podczas konklawe poza Rzymem (w Wenecji) i w dodatku przybrał on imię Piusa VII. To z nim Bonaparte jako Pierwszy Konsul zawarł w roku 1801 konkordat kładący kres najgorszej fali prześladowań Kościoła we Francji i umożliwiający odbudowę struktur kościelnych. Kreujący się na następcę Karola Wielkiego Korsykanin potrzebował papieża, by odbyć cesarską koronację w Paryżu. Ale cały czas traktował on biskupa Rzymu jako podwładnego sobie funkcjonariusza. Nie tolerował żadnego sprzeciwu i wymagał bezwzględnego posłuszeństwa. Gdy w roku 1809 Pius VII "ośmielił się" wyrazić swój sprzeciw wobec brutalnej inwazji Cesarstwa na katolicką Hiszpanię, został aresztowany i przewieziony do Francji, gdzie pozostał więźniem cesarza Francuzów aż do jego upadku w roku 1814.

"Nowy człowiek" Rewolucji

Rewolucja poczytywała sobie za cel stworzenie "nowej Francji" i "nowego człowieka" - każdego, kto nie mieścił się w "republikańskich wymiarach", przykrawała do ich wielkości gilotyna. Choć nie tylko. Oto w roku 1793, podczas jednej z debat toczonych w Konwencie, poważnie roztrząsano projekt jednego z jakobińskich deputowanych zakładający zburzenie w imię republikańskiej równości wszystkich wież kościelnych we Francji. Do realizacji projektu nie doszło, co jednak nie zmienia faktu, że rewolucja francuska to kolejna odsłona radykalnego, antykatolickiego ikonoklazmu. Niszczono całe kościoły (w tym, wspaniałą bazylikę w Cluny) lub je poważnie uszkadzano (zwłaszcza tzw. portale królewskie, m.in. w paryskiej Notre Dame i w jej odpowiedniczce w Chartres). Z perełki gotyku, kaplicy Saint Chapelle w Paryżu (zbudowanej przez św. Ludwika IX w XIII wieku jako relikwiarz dla Korony Cierniowej) uczyniono magazyn na zboże. Katedrę w Chartres od zburzenia uchronił pewien obywatel, który wykupił ją od władz po cenie gruzu (dzisiaj katedra figuruje na liście światowego dziedzictwa UNESCO). Komitet rewolucyjny w Bourges postanowił zburzyć dwa kościoły (w tym również wspaniałą tamtejszą katedrę), ponieważ w sytuacji, kiedy triumfuje filozofia, należy dołożyć wysiłku do zniszczenia wszystkich świątyń, które świadczą o głupocie naszych ojców i konserwują nadzieje winne przesądów i szarlatanerii.

"Nowy człowiek" miał funkcjonować w nowym czasie ("nowym" znaczy antychrześcijańskim). W takim właśnie kontekście należy rozpatrywać wprowadzenie przez francuskich rewolucjonistów w roku 1792 nowego, tzw. republikańskiego kalendarza. Początkiem nowej ery miała być data proklamowania republiki we Francji - 22 września 1792 roku. Zniesiono Dzień Święty (niedzielę) oraz wszystkie pozostałe święta chrześcijańskie. Zamiast siedmiodniowego tygodnia wprowadzono dziesięciodniowe dekady (chodziło o zamazanie odrębności niedzieli). Jak mówił jeden z projektodawców republikańskiego kalendarza, Fabre d%u2019Eglantine: Długie przyzwyczajenie do gregoriańskiego kalendarza wypełniło pamięć ludu znaczną ilością wyobrażeń, które długi czas szanowano i które jeszcze dzisiaj są źródłem błędów religijnych. Konieczne jest więc zastąpienie tych wizji ignorancji rzeczywistością umysłu, zastąpienie godności kapłańskiej prawdą natury.

"Nowego człowieka" w "republikańskiej cnocie" miała wychować nowa szkoła, wyjęta spod jakiegokolwiek wpływu Kościoła i oddana pod całkowitą dominację rewolucyjnego państwa. Republikański model edukacji miał być oparty wprost na zasadach antychrześcijańskich. Wspominany na początku teoretyk i praktyk rewolucji, markiz de Sade, zachęcał do tego słowami: Francuzi, zadajcie tylko pierwsze ciosy [religii katolickiej - przyp. aut.], reszty dopełni oświata publiczna.

Co może oznaczać takie "republikańskie wychowanie", któremu poddano całe jedno pokolenie Francuzów (w ciągu niemal trzydziestu lat, jakie minęły od roku 1789 do roku 1815), najlepiej dokumentują słowa św. Proboszcza z Ars, który porównał swoich parafian do istot różniących się od zwierząt jedynie chrztem. Pokolenie to, wyrosłe i ukształtowane przez rewolucję (której Pierwsze Cesarstwo było wszak wiernym kontynuatorem), ucieleśniało przerwanie ciągłości nie tylko z dawną Francją królów, ale przede wszystkim z Francją chrześcijańską - "pierworodną córą Kościoła". Rewolucja nie jest bowiem najgorsza w tym, co niszczy, ale w tym, co tworzy.

Źródło: "Polonia Christiana" nr 12/2010

niedziela, 1 sierpnia 2010

MARTYNIZM - TRZECIA DROGA MIĘDZY FILOZOFIĄ A RELIGIĄ

Stanisław Krajewski podczas seminarium Filozofia dialogu międzyreligijnego stwierdził, że jednym z istotniejszych czynników występujących w religii jest tradycja, a religią poważną jest ta, która trwa od co najmniej siedmiu pokoleń.
Istnieje pewien model poszukiwania transcendencji, który może poszczycić się ponad dwoma tysiącami lat historii – jest to grupa tradycyj, którą określano za pomocą takich słów, jak: gnoza (gnostycyzm), okultyzm, hermetyzm lub też alchemia[1]. Od razu jednak trzeba jednak zaznaczyć, że wymienione przeze mnie terminy nie są synonimami, w związku z czym nie można w sposób jednoznaczny stwierdzić, że np. gnoza utożsamia się z okultyzmem lub alchemią, raczej wolę mówić o wiązce tradycyj, które występują blisko siebie[2].
Gnoza – zdaniem Gilles'a Quispela - stała się religią powszechną[3]. Jej historia obejmowała nie tylko manichejczyków, paulicjan i katarów, ale trwała dalej i zapewne w jakiś sposób trwa nadal. Quispel do jej zwolenników zalicza Jakuba Boehmego, różokrzyżowców i wolnomularzy; przytacza również opinię jednego z heglistów, że filozofia niemieckiego idealizmu jest kolejnym jej wcieleniem[4]. Malcolm Barber mówi o występującym współcześnie zjawisku «kataryzmu bez katarów», którego uczestniczką miała być min. Simone Weil[5]. Inną współczesną kontynuacją gnozy jest ruch New Age[6].
Omawiana grupa poglądów charakteryzuje się zadziwiającą stałością, na co zwraca uwagę zwł. Rene Le Forestier - jego zdaniem doktryna alchemiczna wypracowana w starożytnej Aleksandrii przetrwała w niewiele zmienionej postaci aż do czasów Lavoisiera[7]. W związku z tym można mówić o fenomenie tradycji w obrębie okultyzmu, alchemii i gnozy; tradycji, która była zdolna przetrwać od starożytności i posiada siłę odradzania się po okresach kryzysu[8].

Nieznany Filozof

Jednym ze świadków tradycji gnostyckiej był Louis-Claude de Saint-Martin (zwany Nieznanym Filozofem). Urodził się on w 1743 r. w Amboise, najprawdopodobniej w rodzinie arystokratycznej, a zmarł w 1803 r. w Aulnay. W 1765 r. rozpoczął służbę wojskową jako oficer w regimencie grenadierów w Bordeaux[9]. Tam zetknął się z Martinesem de Pasquallym, założycielem okultystycznego Zakonu Rycerzy Wybranych Kohenów Wszechświata[10]. Od nazwisk obu myślicieli wziął nazwę ruch zwany martynizmem lub martynezyzmem.
Martines de Pasqually według wszelkiego prawdopodobieństwa pochodził z Hiszpanii[11]. Głównym dziełem de Pasquallego był Traite de la reintegration des etres. W swojej książce teozof dał wyraz przekonaniom emanacjonistycznym – bytami wyłonionymi z Boga były przede wszystkim istoty duchowe, nie wyłączając człowieka[12]. Przeważająca część Traktatu poświęcona jest rozważaniom biblijnym, ale Pismo św. zazwyczaj jest interpretowane w duchu europejskiego hermetyzmu.
Praktycznym celem głoszonych przez niego doktryn i praktyk okultystycznych miało być przywrócenie człowiekowi �przywilejów Adamowych», czyli stanu sprzed pierwotnego upadku[13] (taki jest sens tytułowego słowa �reintegracja»). Biblijna inspiracja połączona z tęsknotą za idealnym stanem początkowym widoczna jest również u Nieznanego Filozofa. Oczywiście nie brak w dziełach Saint-Martina odniesień do szerszej tradycji gnostyckiej[14].
Zdaniem Mieczysławy Sekreckiej Saint-Martin może być uznany za reprezentanta "trzeciej drogi" lub też «trzeciego obozu» między tradycyjną religijnością, a współczesną jemu oświeceniową filozofią[15]. Zdaniem Le Forestiera w XVIII w. pojawiło się zapotrzebowanie na alternatywną duchowość, które było wynikiem osłabienia tradycyjnej wiary religijnej. Wyobraźnia i uczuciowość – zdaniem francuskiego badacza – nie mogły pozostać niezaspokojone i nie zdołało w tym przeszkodzić nawet najbardziej energiczne przeciwdziałanie ze strony filozofów oświeceniowych[16].
Saint-Martin sprawiał wrażenie bojownika walczącego na dwa fronty. W jednym z ostatnich swoich dzieł Nieznany Filozof poddał niezwykle ostrej krytyce Kościół Katolicki[17], podobnie zresztą jak to uczynił w Lettre a un amis...[18]. Z drugiej strony jego pierwsza poważna publikacja Des erreurs et de la Verite... rozpoczyna się od bezpardonowej rozprawy z oświeceniowym sensualistycznym empiryzmem – zdaniem Nieznanego Filozofa rozum, który rzekomo nic nie wie sam ze siebie ma czelność twierdzić, że daje wszystko[19]. Filozofia oparta na wrażeniach zmysłowych ma - zdaniem Saint-Martina - prowadzić prosto do materializmu[20]. Jeszcze bardziej antyoświeceniowy jest poemat fantastyczny Krokodyl - ukazuje on bezsilność świata nauki wobec potwora atakującego Francję. Ratunek przychodzi ze strony żydowskiego maga oraz Stowarzyszenia Niezależnych, którzy zwyciężają gada za pomocą magicznego proszku o nazwie Podwójne (czy raczej Zdwojone) Myślenie[21].

Dualizm i preegzystencja duszy

Jest czymś symptomatycznym, że Nieznany Filozof nie rozpoczyna swojej refleksji metafizycznej od problemu Boga, ale od razu przystępuje do stwierdzenia, że istnieje antagonizm między dobrem i złem[22]. Punktem wyjścia do refleksji nad dobrem i złem jest dla Saint-Martina stwierdzenie, że w świecie mają miejsce konflikty, dokonują się przewroty i rewolucje, a we wszystkich bytach ujawniają się wielorakie sprzeczności. To prowadzi do przyjęcia prawdy o istnieniu dwóch przeciwstawnych pryncypiów[23]. Od razu jednak Nieznany Filozof stara się zdystansować wobec dualizmu skrajnego, który przyznawałby owym pryncypiom równą pozycję - ustawienie dobra i zła na równym poziomie byłoby de facto uznaniem, że nie ma między nimi różnicy (czyli nie ma dobra i zła), to prowadziłoby do niepewności i braku solidnych podstaw dla porządku i prawa[24]. Tak samo nie do przyjęcia jest - zdaniem Saint-Martina - uznanie jednakowej odwieczności obydwu pierwiastków[25]. Dobre pryncypium jest nieskończenie wyższe od złego, charakteryzuje się jednością i niepodzielnością i istnieje z konieczności przez wszystkimi bytami[26]. Niemożliwe jest również umieszczenie początków dobra i zła w tym samym pryncypium - owo wspólne pryncypium zarazem ustanawiałoby zasady i zarazem by je niszczyło[27]. Złe pryncypium stało się złym w wyniku wolnego wyboru[28].
Niezwykle istotną częścią doktryny Saint-Martina jest koncepcja pierwotnego upadku człowieka oraz jego skutków. Pierwszy człowiek dopuścił się występku[29]. Na czym dokładnie polegała jego istota, Nieznany Filozof nie precyzuje. W każdym razie stwierdza że człowiek zbłąkał się przechodząc od liczby 4 do liczby 9, a wrócić może przechodząc od 9 do 4[30]. Owa spekulacja numerologiczna staje się zrozumiała dopiero w świetle przedstawionej przez teozofa z Amboise "księgi człowieka", w której przedstawił symbolikę poszczególnych liczb. Księga jest złożona z poszczególnych "arkuszy", z których "arkusz" czwarty symbolizuje min. byty niematerialne myślące, zaś "arkusz" dziewiąty oznacza min. formowanie się człowieka cielesnego w łonie kobiety[31]. Nie jest rzeczą do końca jasną, czy pierwotny upadek człowieka jest tożsamy z wejściem człowieka duchowego w ciało. Pewne fragmenty Des erreurs... mogą sugerować, że przed upadkiem człowiek miał jakąś powłokę cielesną, ale była ona niezniszczalna. Ten stan rzeczy uległ zmianie wraz z występkiem[32]. Nie da się zatem wykluczyć, że korporalizacja nie jest istotą grzechu pierworodnego, co więcej - ciało nie pojawiło się dopiero po grzechu, a co najwyżej nastąpiło pogorszenie jego jakości. W każdym razie zamknięcie w zniszczalnej powłoce cielesnej jest narzędziem kary[33]. Ale przypomnijmy - refleksja numerologiczna związana z liczbami 4 i 9 wyraźnie wskazują na koncepcję preegzystencji duszy. Warto dodać, że w innym dziele Saint-Martin stwierdził, że człowiek przed upadkiem miał naturę pozazmysłową[34].

Religia

Interesujące są również poglądy Saint-Martina dotyczące instytucji religijnych. Są one - zdaniem Nieznanego Filozofa - najszerzej rozpowszechnione po świecie, co znajduje swój wyraz jednomyślności ludów co do istnienia Bytu Najwyższego oraz rozpoznania konieczności modlitwy, jednak daje się zauważyć ogromne zróżnicowanie co do dróg kultu[35].
Podziały religijne mają wielorakie przyczyny. Ich źródłem jest min. powstawanie coraz to nowych narodów oraz nieoświecona gorliwość[36]. Inną przyczyną różnicowania  się religii jest wyobraźnia działająca bez żadnego hamulca, która kieruje się jedynie swoim ślepym kaprysem[37]. Mimo oczywistego zróżnicowania religijnego Saint-Martin dostrzega zasadniczą więź łączącą różne kulty, która ma swoje źródło w nieustannym działaniu Przyczyny Aktywnej i Inteligentnej[38], którą należy rozumieć jako osobę Słowa Bożego[39]. Wydaje się że dla Saint-Martina najistotniejszym elementem łączącym różne religie nie jest nawet spontanicznie rozpoznana prawda o istnieniu Pierwszej Przyczyny i obowiązku kultu. Owym czynnikiem są sekretne prawdy ukrywane przed niewtajemniczonymi, które można znaleźć pod zasłoną oficjalnej doktryny i obrzędów. Prawie wszyscy przywódcy religijni starają się mówić o rzeczywistości nadprzyrodzonej w sposób roztropny i nie przekazywać zbyt wiele ogółowi, o co zresztą Saint-Martin nie ma pretensji[40]. Owo misterium jest esencją religii, a zafałszowanie i konflikty rodzą się z widzialnego aspektu kultu[41]. Stąd wynika wniosek, że instytucje religijne są wytworem ludzkiej słabości i poszukiwania własnej korzyści[42].
Zróżnicowanie i rozbicie jedności są - zdaniem Saint-Martina źródłem cierpienia. W związku z czym pojawia się natychmiast postulat znalezienia "punktu spotkania" z sobie podobnymi. Poszukiwanie jedności jest - jak widać - kontynuacją Martinezowskiego postulatu reintegracji bytów. Owa jedność, "punkt spotkania", przybliża ludzi do źródła, z którego wszyscy pochodzą i do światła, które ich prowadzi[43]. Tekst Saint-Martina nie sugeruje, że zróżnicowanie religijne jest jedynym rodzajem rozbitej jedności rodzaju ludzkiego, które trzeba naprawić. Jednak praca na rzecz jedności religijnej wydaje się być tu ważnym zadaniem. Warto tu zauważyć, że Joseph de Maistre, uczeń martynistów, uważał, że jednym z religijnych celów masonerii miało być dążenie do zjednoczenia chrześcijan[44].

Język i poetyckie natchnienie

Innym ważnym aspektem rozbicia i poszukiwania jedności rodzaju ludzkiego jest dziedzina języka.
Louis-Claude de Saint-Martin dokonuje odróżnia cząstkowe języki faktyczne od uniwersalnego języka prawdziwego – żaden z obecnie używanych środków porozumiewania nie jest tym, który stanowi wspólne dziedzictwo ludzkości. Język faktyczny jest ukazywany za pośrednictwem znaków zmysłowych, język prawdziwy jest wewnętrzny, milczący i posiada charakter intelektualny[45].
Saint-Martin postuluje powrót do języka prawdziwego, gdyż będzie to oznaczało przywrócenie rzeczom prawdziwych ich nazw[46]. Mowę wewnętrzną można odtworzyć, ponieważ całkowicie nie przepadła, a nawet nie może przepaść, gdyż jest niezniszczalna[47]. Odnowienie prawdziwego języka przyczyni się do zbudowania sprawiedliwego państwa, a zarazem umożliwi zdobycie większej władzy nad światem materialnym[48].
Następnie Saint-Martin stara się wskazać ślady pierwotnego języka, ponieważ wymaga on jednak odtworzenia (czy może raczej wydobycia. Nieznany Filozof nieomal natychmiast kieruje swoją uwagę w stronę poezji, którą określa mianem najbardziej wysublimowanego wytworu ludzkich zdolności i która najbardziej zbliża człowieka do źródeł i początków. Jednak święty język poezji bywa używany nie do właściwego sobie przedmiotu, ale do rzeczy powszednich, co – zdaniem teozofa z Amboise – można porównać do prostytucji[49].
Ludzie uprawiający poezję zostali określeni mianem konsekrowanych i uprzywilejowanych[50] (tym gorsze wydaje się używanie daru do pospolitych celów). Ich wypowiedzi żywią się nieustannie obecną w nich prawdą, ogniem który w nich płonie, dlatego też poezja jest najlepszym obrazem języka uniwersalnego, jaki w ogóle można starać się wytworzyć[51].
Dzieło Saint-Martina Des erreurs et de la Verite było pismem wczesnym, napisanym pod wpływem Martinesa de Pasquallego. Nieznany Filozof w późniejszym okresie swojego życia zapoznał się z twórczością Jakuba Boehmego, pod którego wpływem napisał min. dzieło pt. Le Nouvel homme[52]. Porównując styl obu książek trzeba stwierdzić, że późniejsza praca zawiera w sobie dużo więcej sformułowań patetycznych i poetyckich, częste są w niej również modlitwy.
Z punktu widzenia badacza dzieł Nieznanego Filozofa przemiana stylu pisarskiego jest czymś ważnym, jednak daleko bardziej interesuje go ewolucja poglądów filozoficzno-religijnych. Trzeba stwierdzić, że jest ona znaczna.
Saint-Martin powtarza poprzednio głoszony pogląd, że ciało jest więzieniem dla duszy[53]. Jednak ze starego repertuaru poglądów gnostyckich znika poruszana na samym początku Des erreurs... kwestia dualizmu dobra i zła.
Istotną nowością jest za to teza, że człowiek jest myślą Boga[54]. Nieznany Filozof nawet pozwala sobie na bardziej radykalne stwierdzenie, że jesteśmy Bożą myślą, mową i działaniem[55]. Tezy Saint-Martina brzmią jak manifest panteizmu i idealizmu. Na wcześniejszych stronach można owe deklaracje odnaleźć w bardziej peotyckiej formie - człowiek jest tekstem, a całe życie jest dalszym tworzeniem i komentowaniem[56]. W opisanym kontekście bardziej zrozumiała zdaje się być istota opisanego w Krokodylu proszku zwanego "zdwojone myślenie" - jeśli wszystko jest myślą Boga (również nasze myśli), to rzeczywistość zewnętrzna jest kreowana przez naszą przemianę wewnętrzną. Wyzwolenie od potwora atakującego Francję wydaje się być kwestią pewnego rodzaju redukcji transcendentalnej.
Zdaniem Saint-Martina nasze odrodzenie ma związek z odradzaniem się słowa wewnętrznego, co ma w sobie podobieństwo do nadawania przez Adama imion różnym stworzeniom[57]. Oczywiście my jesteśmy myślą Boga, w związku z czym duchowa przemiana w jakiś tajemniczy sposób dotyczy Boga, Bóg w nas obdarza samego Siebie. Nieznany Filozof określa to również jako udzielanie nam przez Boga Jego świętej iskry, która sama w sobie jest niewyobrażalnie większa od naszego bytu[58]. Ów stan odrodzenia Saint-Martin określa mianem za pomocą takich terminów jak: "słowa palące", "narzędzia przebijające" i "stan zachwycający", czy też "słodki stan nowego człowieka". Co więcej, Nieznany Filozof stwierdza, że w momencie w którym najmniej słyszymy, stajemy się "spontanicznie (comme a l'improviste) wiedzącymi"[59].
Wyrażenie "comme a l'improviste" zdaje się odgrywać istotną rolę w nowym światopoglądzie Saint-Martina i jego uczniów. Poza tym improwizacja, spontaniczność, staje się ważną kategorią filozoficzną, która została przeniesiona na estetykę. To chyba Nieznanemu Filozofowi można w jakiejś mierze zawdzięczać dowartościowanie sztuki powstającej spontanicznie, w sposób zaimprowizowany, gdyż – jak napisał Wiktor Weintraub – «w ramach klasycystycznej poetyki zasługujący na szacunek proces tworzenia powinien być powolny i kontrolowany pracą intelektu»[60].

Ogniwo pośredniczące

Czytając pisma Nieznanego Filozofa i porównując je z dorobkiem romantyków, od razu można dostrzec wielkie duchowe pokrewieństwo.
Na uwagę zasługuje bliskość, która daje się zauważyć między myślą Saint-Martinowską, a koncepcją języka i poezji występującą u romantyków niemieckich, takich jak np. Baader, bracia Schleglowie i Novalis[61].
Zadziwiający jest też fakt, że w gronie admiratorów owego nieprzychylnego Kościołowi Katolickiemu myśliciela znaleźli się katoliccy konserwatyści pokroju de Maistre'a[62] czy też Chateaubrianda[63].
Doktryna Saint-Martina odegrała wielką rolę w kształtowaniu się światopoglądu romantyków polskich, a zwłaszcza Adama Mickiewicza. Można długo wskazywać na poszczególne ślady, które w twórczości Wieszcza pozostawiła myśl Nieznanego Filozofa[64], ale chyba najbardziej efektownym jest słowo «improwizacja». W związku z powyższym trzeba stwierdzić, że francuski teozof miał pośrednio wpływ na formowanie polskiej wrażliwości religijnej i estetycznej.
Jeśli rację miała Maria Cieśla-Korytowska pisząc o «wielorakich związkach romantyzmu z gnozą»[65], to myśl Saint-Martina była jednym z ważniejszych ogniw pośredniczących. Martynistyczna «trzecia droga» zawiera w sobie niezwykle istotną cechę romantyczności, która «jawi się jako figura przejściowa [...]: akceptując oświeceniową krytykę religijności tradycyjnej [...], nie godzi się na całkowite <> pierwiastka duchowego»[66]. Ośmielę się zatem sformułować pytanie, czy aby romantyzm nie był tą epoką, w której gnoza stała się istotnym elementem kultury górnej, a nie tylko nurtem marginalnym czy też podziemnym?

Marek Nowak, O.P.



null

Przypisy

[1] Dla uporządkowania podam kilka definicji. Gnoza to religia wiedzy zbawczej – Wincenty Myszor, Wprowadzenie. Na tropach tajemnej wiedzy, w: Gilles Quispel , Gnoza,  przeł. B. Kita, Pax, Warszawa 1988, s. 11. Myszor w przytoczonym Wprowadzeniu stara się odnieść do problemu relacji między gnozą i gnostycyzmem – tamże, s. 20. Hermetyzm to religia założona przez Hermesa Trismegistosa - Roman Bugaj, Hermetyzm, Ossolineum, Wrocław 1991, s. 9. Okultyzm jest wyrazem dwóch pragnień umysłu: 1) penetrowania rzeczywistości nadzmysłowej i 2) władzy nad rzeczywistością nam dostępną, od której zależy nasze szczęście materialne i moralne Rene Le Forestier, L'Occultisme et la franc-maconnerie ecossaise, Perrin, Paris 1928, s VII. Z kolei alchemia jest hermetyczną filozofią przyrody - R. Bugaj, Hermetyzm, s. 5-6.
[2] Dosyć bogata literatura przedmiotu wskazuje na pokrewieństwo występujące pomiędzy poszczególnymi nurtami wskazanej przeze mnie wiązki tradycyj. Le Forestier (1928, napisał, że – jeśli idzie o cechy fundamentalne – gnostycyzm jest doktryną okultystyczną - R. Le Forestier, L'Occultisme..., s. 36. Myszor, powołując się na Jonasa, zalicza hermetyzm do zjawisk gnostyckich – W. Myszor, Wprowadzenie... s. 31. Z kolei Festugiere  mówi o zjawisku «gnozy hermetycznej» oraz zajmuje się analizą alchemii hermetycznej – A. J. Festugiere, Hermetisme et mystique paienne, Aubier-Montaigne, Paris 1967, s. 67, 205-229. Bugaj pisze o «alchemii Hermesa Trismegistosa» – R. Bugaj, Hermetyzm, s. 108. Porównując zacytowane książki Le Forestiera i Bugaja można odnieść wrażenie, że piszą o tych samych autorach, przy czym pierwszy z nich określa bohaterów swojej publikacji mianem okultystów, a drugi mianem hermetyków.
[3] G. Quispel , Gnoza,  s. 150.
[4] Tamże, s. 103, 150-151.
[5] Malcolm Barber, Katarzy, przeł. R. Sudół, PIW, Warszawa 2004, s. 162-165.
[6] Zob. Gnostycyzm antyczny i współczesna neognoza, pod red. Wincentego Myszora, ATK, Warszawa 1996.
[7] R. Le Forestier, L'Occultisme..., s. 52
[8] Tamże, s. 129.
[9] Mieczysława Sekrecka, Louis-Claude de Saint-Martin – le Philospohe Inconnu. L'Homme et l'oeuvre, «Acta Universitatis Wratislawiensis» nr 65, PWN, Wrocław 1968, s. 6, 18.
[10] Tamże, s. 15.
[11] Tamże, s. 21.
[12] Martines de Pasqually, Traite de la reintegration des etres dans leurs premiers proprietes, verus et puissance spirituelles et divines, Chacornac, Paris 1899, s. 7.
[13] Mircea Eliade, Okultyzm, czary, mody kulturalne: eseje, przeł. Ireneusz Kania, Oficyna Literacka, Kraków 1992, s. 59.
[14] W dziełach Saint-Martina można znaleźć aluzje do wcześniejszej tradycji hermetycznej - nie tylko do Boehmego, ale również do alchemii pojętej jako hermetyczna kosmologia - zob. Lous-Claude de Saint-Martin, Tableau naturel de rapports qui existent entre Dieu, l'homme et l'univers, Robert Dumas, Paris [1973], s. 147-148, 192-3. Pojawiające się imię egipskiego boga Tota nie jest kwestią przypadku, gdyż Hermes Trismegistos przejął jego  prerogatywy – Tadeusz Zieliński, Hermes Trismegistos. Studium z cyklu: Współzawodnicy chrześcijaństwa, Zygmunt Pomarański i Spółka, Zamość 1920, s. 49.
[15] M. Sekrecka, Louis-Claude de Saint-Martin..., s. 65.
[16] R. Le Forestier, L'Occultisme..., s. 123-124.
[17] [Louis-Claude de Saint-Martin] Le Philosophe Inconnu, Le ministere de l'Homme-Esprit, l'Imprimerie de Migneret, a Paris, An XI [1802], s. 374, 379.
[18] [Louis-Claude de Saint-Martin], Lettre a un ami ou considerations politiques, philosophiques et religieuses sur la revolution francaise, Migneret, Paris, L'An III [1795], s. 13-18.
[19] [Louis-Claude de Saint-Martin] Ph.[ilosophe] Inc.[onnu], Des erreurs et de la Verite ou les hommes rappelles au principe universel de la science, Edimbourg 1782, p. I, s. 13.
[20] Tamże, s. 50.
[21] Louis-Claude de Saint-Martin, Le Crocodile, ou le guerre du bien et du mal, arrivee sous le regne de Louis XV; poeme epiquo-magique en 102 chants, Cercle Social, [Paris], an VII de la Republique Francaise [1799].
[22] De erreurs..., p. I, s. 17.
[23] Tamże.
[24] Tamże, s. 18.
[25] Tamże, s. 17.
[26] Tamże, s. 23.
[27] Tamże, s. 18.
[28] Tamże, s. 37. W historii gnozy występowały różne ujęcia problemu - od umiarkowanego do skrajnego dualizmu. Myszor zwraca uwagę na to, że zoroastryzm w Persji Sasanidów nie akcentował absolutnego przeciwieństwa dwóch odwiecznych zasad - było to raczej domeną gnozy - W. Myszor, Wprowadzenie..., 21. Zdaniem Barbera rozbieżności zdań w tej materii nie ominęły również średniowiecznego kataryzmu – M. Barber, Katarzy, s. 74-77.
[29] Des erreurs..., p. I, s. 40.
[30] Tamże, s. 44.
[31] Tamże, s. 225.
[32] Tamże, s. 53-54.
[33] Tamże, s. 48.
[34] Lous-Claude de Saint-Martin, Tableau naturel de rapports qui existent entre Dieu, l'homme et l'univers, Robert Dumas, Paris [1973], s. 196.
[35] Des erreurs..., p. I, s. 183.
[36] Tamże, s. 190-191.
[37] Tamże, s. 185.
[38] Tamże, s. 195.
[39] M. Sekrecka, Louis-Claude de Saint-Martin..., s. 49.
[40] Des erreurs..., p. I, s. 199.
[41] Tamże, s. 202.
[42] Tamże, s. 204.
[43] Tamże, s. 230.
[44] Emile Dermenghem, Introduction, w: Joseph de Maistre, La franc-maconerie. Memoire inedit au duc de Brunswick (1782), F. Rieder, Paris 1925, s. 29.
[45] Des erreurs..., p. II, s. 160-163.
[46] Tamże, s. 165.
[47] Tamże, s. 171.
[48] Tamże, s. 171-172.
[49] Tamże, s. 192.
[50] Tamże, s. 192-193.
[51] Tamże, s. 193.
[52] L.-C. De Saint-Martin, Le Nouvel homme, Cercle Social, Paris, l'an IV de la liberte [1793?]. Zob. M. Sekrecka, Louis-Claude de Saint-Martin..., s. 123-124, 138. W sprawie kontrowersji odnośnie roku wydania dzieła Le Nouvel homme zob. tamże, s. 139.
[53] Le nouvel homme, s. 20.
[54] Tamże, s. 17.
[55] Tamże, s. 29.
[56] Tamże, s. 11. Warto przypomnieć zacytowaną wcześniej przez Quispela opinię jednego z heglistów, że niemiecki idealizm był kolejną odmianą gnozy. Nawet jeśli teza sama  w sobie jest przerysowana, to nie da się zaprzeczyć, ze istnieje pokrewieństwo myśli między Saint-Martinem i Heglem Dla ilustracji owej tezy zajrzyjmy do Fenomenologii ducha: «Życie Boga i boskie poznanie można [...] wyrazić jako grę miłości z sobą samą» – Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Fenomenologia ducha, przeł. Ś. F. Nowicki, Fundacja Aletheia, Warszawa 2002,  s. 23.
[57] Le nouvel homme, s. 24.
[58] Tamże, s. 56.
[59] Tamże, s. 106.
[60] Wiktor Weintraub, Poeta i prorok. Rzecz o profetyzmie Mickiewicza, Biblioteka Narodowa, Warszawa 1998, s.  65.
[61] Bolesław Andrzejewski, Przyroda i język. Filozofia wczesnego romantyzmu w Niemczech, Warszawa-Poznań 1989, s. 63-67, 73-92, 103-105. Baader był dosyć zaangażowanym propagatorem martynizmu – zob. Franz Xaver von Baader,  Les enseignements secrets de Martinčs de Pasqually, Chacornac, Paris 1900. Jednocześnie też należał do oskarżanego (czy słusznie?) o najgorsze zbrodnie i spiski ruchu Iluminatów Bawarskich – zob. Xiądz [Augustin] Barruel, Historia jakobinizmu, [brak tłumacza], oprac. K. Surowiecki, Berdyczów 1812, t III, s. 14; t. IV, s 55.
[62] E. Dermenghem, Introduction, s. 13-16. De Maistre po przeczytaniu pamfletu ks. Barruela miał ponoć wpaść w szał – zarzucił mu niefrasobliwe ferowanie oskarżeń i brak rzetelnej argumentacji – tamże, s. 29.
[63] Jacques Matter, Le Philosophe Inconnu. Sa vie et ses ecrits, son maitre Martinez et leurs groupes d'apres des documents inedits, Didier, Paris 1862, s. 336-337.
[64] Np. Adam Mickiewicz, Zdania i uwagi z dzieł Jakuba Bema [!], Anioła Ślązaka (Angelus Silesius) i Sę-Martena [!}, w: tegoż autora, Dzieła, Czytelnik, Warszawa 1955, t. I, s. 383-408; Przekład myśli Saint-Martina, w: A. Mickiewicz, Dzieła, t. XIII, s. 7-10.
[65] Maria Cieśla-Korytowska, O romantycznym poznaniu, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1997, s. 41.
[66] Agata Bielik-Robson, Duch powierzchni. Rewizja romantyczna i filozofia, TA i WPN Universitas, Kraków 2004, s. 52.

sobota, 31 lipca 2010

OPUS DEI


W ostatnim wieku odnotowano wiele zmian w Kościele Katolickim. Jedną z takich zmian było nadanie statusu  Personalnego Prałactwa organizacji Opus Dei, która jest sektą w ramach katolickiej struktury instytucjonalnej, stworzoną przez Josemaria Escriva de Balaguer w 1928 r.

"W 1982 Opus Dei została ustanowiona, jako Personalna Prałatura przez Papieża Jana Pawla II. Termin "personalna" oznacza, że członkostwo Opus Dei nie jest powiązane z danym terytorium ( tak, jak np. diecezje). "Prałatura" oznacza natomiast, że przywódca Opus Dei jest prałatem, mianowanym przez Papieża".

Kronika watykańska wskazuje na to, że do Opus Dei należy okolo 1800 kapłanów. Pozostali członkowie w liczbie 85.000 są osobami laickimi. Mniej więcej ćwierć członkostwa Opus Dei to "numeraries", którzy zobowiązali się do przestrzegania celibatu po to, aby być bardziej dostępni dla działalności tej organizacji.

Większość laickich członków to "supernumeraries", ktorzy biorą czynny udział w działalnościach Opus Dei, ale nie zobowiazali się do celibatu. Opus Dei posiada dodatkowo wielu "współpracowników", którzy wspomagają jego działalność poprzez modlitwy, donacje czy na inne sposoby.

Wybór Papieża Jana Pawla II przyniósł w efekcie zainstalowanie wielu stowarzyszeń związanych z Opus Dei w ramach hierarchicznej struktury Watykanu. Kanonizacja Escrivy umocniła status prawny sekty. Istnieje sporo konfuzji odnośnie Opus Dei, jako że Kosciół Katolicki zawsze potępiał tajne stowarzyszenia.

SLUŻBY NOWEGO ŚWIATA

Na internetowej stronie, nie dalej jak w roku 2007 zadano pytanie, jaka jest oficjalna pozycja Kościoła w odniesieniu do Opus Dei. Odpowiedź udzielona przez Ks. Michaela odzwierciedla opinie wielu katolików.


"Jose Maria Escriva de Balaguer, założyciel Opus Dei, przewidział i rozwinął na 30 lat przed Watykanem II rewolucyjną, nową, świecką teologię dla laików i zaakceptował zasadę pluralizmu i indeferentyzmu: Novus Ordo Seclorum = Nowy Porządek Świata. W 1982 r. Jan Pawel II utworzył tę grupę, jako "personalną prałaturę".

W podejrzany sposób, akt ten nastąpił w tym samym roku, w którym bogata sekta rzekomo dokonała transferu 1.000.000.000 (miliarda) dolarów na konto Banku Watykańskiego, wykupując go z kłopotliwego bankructwa. W kolejnym manewrze, który zdumiał wielu, papież umieścił założyciela Opus Dei na "szybkim torze" do świętości Nowego Porządku, przyspieszając wlokący się czasem przez całe wieki okres wyczekiwania na kanonizację do niecałych dwudziestu lat.

Członkowie Opus Dei są częścią Nowego Porzadku Kościoła. Opus Dei jest kameleonową organizacją, będacą czasem liberalną, a czasem konserwatywną, w zależności od tego co jest w danej chwili korzystne dla jej agendy.

Juan Estruch w swej książce Saints and Schemers opisywał to jako "podwójną etykę".

MORDERSTWO I INTRYGA

Michael Walsh w swej książce "Opus Dei: An Investigation into the Secret Society Struggling For Power Within the Roman Catholic Church" opisywał również szczegółowo wewnętrzne działania Opus Dei.

Opus Dei gwałtownie wypiera się zarzutu wykupienia Banku Watykańskiego w związku ze skandalem, jednakże atmosfera morderstwa i intrygi nadal otacza Opus Dei i ich członków. W 2006 r. czytamy:

"Ludzie tacy jak - konsultant finansowy Filippo Botteri, ekspert komputerowy Emilio Toscani i pracownik Marko Baldi - zostali oskarżeni o porwanie bankiera Gianmario Roveraro, lat 70, w drodze do domu ze spotkania Opus Dei w dniu 5 lipca, a następnie zamordowania go i pokawałkowania jego ciała".


Członek Opus Dei, wcześniejszy agent FBI Robert Hanssen, był najgorszym ze wszystkich amerykańskich szpiegów.


To, co jest tu ciekawe to fakt, że religijna dewocja Hanssena i jego oddanie dla żony i rodziny stoi w sprzeczności z jego obsesją na punkcie pornografii oraz szpiegostwem na rzecz Rosji Sowieckiej. Jedynym słowem Hanssena, które miało stanowić wyjaśnienie dla jego zdrady - w oświadczeniu złożonym w FBI - była "lojalność" dla Opus Dei, co wskazuje na to, iż Służba Zagraniczna na rzecz Państwa Watykańskiego była w posiadaniu klucza do tej tajemnicy.

Hanssen byl regularnym członkiem kościoła Św. Katarzyny z Sienny na przedmieściach stolicy Wirginii, gdzie elitarna kongregacja, w skład której wchodził sędzia Sądu Najwyższego Anton Scalie, uczęszczała na tradycyjne łacińskie msze.


PAUL WEYRICH

Poza Robertem Hanssenem, innym ze znaczących członków Opus Dei był zmarły ostatnio Paul Weyrich, członek administracji prezydenta Reagana, który towarzyszył Reaganowi w 1987 r. na moskiewskim ekonomicznym 'zebraniu na szczycie' przed rzekomym "upadkiem" komunizmu i ZSRR. Był on przyjacielem komunistycznego przywódcy Michaiła Gorbaczowa.

"W swoich wczesnych działaniach był on [Paul Weyrich] pionierem "nowej prawicy", wspomina Brent Bozell, długoletni przyjaciel Weyricha. Weyrichowi przypisuje się ukucie terminu "Moralna Większość" oraz zachęcanie konserwatywnych pastorów, z których wielu unikało partyzanckiej polityki, aby stawali się oni bardziej aktywni na arenie publicznej".


Weyrich założył w Waszyngtonie DC grupę rzeczników (think tank) Heritage Foundation oraz Komitet d/s Przetrwania Wolnego Kongresu na rzecz Rockefellerów.


POLSKA I SOLIDARNOŚĆ

Lech Wałęsa, przywódca Solidarności, który współpracował z Janem Pawłem II w osłabieniu reżimu komunistycznego w Polsce, brał udział w kanonizacji Escrivy w 2002 r.

Wałęsa powiedział: "Wreszcie mamy świetego dla robotników."

Ta usłużność odzwierciedlała dług Wałęsy wobec Opus Dei. Począwszy od 1980 r. Watykan, Opus Dei i CIA przekazywały fundusze, informacje oraz materiały poza żelazną kurtynę na rzecz Solidarności -
antykomunistycznego zwiazku zawodowego, któremu przewodził Lech Wałęsa.

W 2005, Wałęsa ogłosił w polskim Sejmie, że Solidarność utorowała drogę dla globalizacji:

"Niezależnie od dzisiejszych osądów i ceny, jaką musieliśmy zapłacić obecnym pokoleniem, jesteśmy w stanie zamknąć epokę podziałów, różnych bloków oraz granic, otwierając drogę dla ery globalizacji".

"Prezydent Polski Aleksander Kwaśniewski, były komunista" - powiedział Wałęsa - " i inni przywódcy Solidarności, zasłużyli na wdzięczność wszystkich Polaków za wprowadzenie demokracji, która doprowadziła do tego, że Polska weszła do NATO i stała się członkiem Unii Europejskiej".


W zapłacie za swą rolę w rozpadzie ZSRR, pozwolono Opus Dei ustabilizować swą obecność w Rosji. Jest to coś, co ortodoksyjni katolicy uważali za prawie nieosiągalne, na skutek obiekcji ze strony Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Ale nie było rzeczy niemożliwych dla Opus Dei.

Wraz z politycznymi rewelacjami co do wydarzeń, które rzekomo "spowodowały upadek" ZSRR, ostatnie doniesienia sugerują, że sam Papież Jan Paweł II był członkiem Opus Dei.


OPUS DEI DZIAŁA JAK SATANISTYCZNY KULT

Sekta ta była szeroko krytykowana jako kult.


Wg BBC:

"Opus Dei znalazła się pod obstrzałem dzięki wątpliwej naturze ich technik rekrutacyjnych. Jest faktem, że większość wyznań chętnie przyjmuje nowych członków, ale padają stwierdzenia, że do Opus Dei musi się być zaproszonym i że jest trudno członkom tej sekty opuścić jej szeregi".

Ujawniają się byli członkowie jak również ci, którzy doświadczyli na sobie negatywnego wpływu Opus Dei.


"...były członek, Monsignor Vladimir Felzmann wierzy, że Opus Dei posiada ukrytą agendę dla swych działań. Był on jej członkiem poprzez 22 lata, od 1969 r. i był jednym z bezpośredniego otoczenia jej założyciela. Ogólnym celem grupy jest rekrutacja nowych członków, powiedział. Ukryty cel ma coś wspólnego z przyciąganiem znanych naukowców i przekonywaniem ich, aby dołączyli do niej. Ale trudno się dowiedzieć, którzy do niej należą, a którzy nie, ponieważ taka otwartość nie jest zalecana. Nikt nie wie, do czego naprawdę zmierzają".

"Kiedy się spotyka ludzi, którzy pod wpływem Opus Dei wyrzekają się swej religii i nie chcą odprawiania rytuałów pogrzebowych, wówczas to ma znaczenie".

Powiedział on, że był raczej zasmucony, niż rozgoryczony odnośnie tej grupy. "Kiedy chrześcijaństwo i faszyzm zejdą się razem, wtedy mamy Opus Dei. Została ona zrodzona w czasach faszyzmu. Nie uczą oni szacunku i miłości dla innych".

W książce na ten temat, Veronique Duborgel, 44-letnia nauczycielka przedszkola i była członkini Opus Dei "opisuje techniki psychologicznej izolacji, podobne do tych używanych przez inne sekty i twierdzi, że Opus Dei ingeruje w najbardziej intymne części prywatnego życia członków, zachęca ich do wzajemnego donoszenia na siebie i drenuje ich zasoby finansowe... polecono jej, aby nie wspominala rodzinie ani przyjaciołom, że była członkiem Opus Dei".

W Brazylii została założona przez byłych członków internetowa stronka, przy pomocy której pragną oni eksponować prawdziwy charakter Opus Dei.


Tłumaczenie: Kruk

piątek, 30 lipca 2010

NIKOLA TESLA - HISTORIA ZAPOMNIANEGO GENIUSZA

Nikola Tesla (Никола Тесла) urodził się 10 lipca 1856 podczas ogromnej burzy, która rozpętała się nad miasteczkiem Smiljan – opowieści głoszą, że dziwnym zrządzeniem losu właśnie to zjawisko nadało kształt jego późniejszemu życiu. Jako czwarte dziecko Milutina Tesli, kapłana ortodoksyjnego serbskiego kościoła i Any Kalinić nie poświęcano mu specjalnej uwagi aż do czasu przeprowadzki do Gospić’a w 1862, kiedy to młody Nikola rozpoczął edukację w Karlovac, którą ukończył w zaskakującym czasie lat trzech. W wieku 12 lat opanował na pamięć tablice logarytmiczne i zaczął konstruować swoje pierwsze silniki, które całkowicie różniły się od tych, jakie mógł zobaczyć w okolicy.

Tesla w 1875 r. zaczął studiować inżynierię energetyczną na Politechnice Austriackiej w Gratzu i wtedy zaczął zajmować się poważnie swoimi projektami wykorzystania źródeł alternatywnych do pozyskiwania energii.

Posiadając, odziedziczoną po matce, pamięć wzrokową, błyskawicznie opanował sześć języków, a jego wyliczenia “na oko” miały margines błędu jedną dziesiątą milimetra. W czasie studiów był prawdziwym tytanem pracy – potrafił przesiadywać nad książkami ponad 20 godzin dziennie, aby tylko skończyć rozważane zagadnienie. Tesla uznając, że przewyższył poziomem swych wykładowców zaniedbał studia i w roku 1878 musiał opuścić uczelnie, zrywając przy okazji relacje z rodziną.

6 czerwca 1884, Tesla dotarł do Nowego Jorku – miejsca, gdzie jak sam określał, poznają się na jego talencie. Posiadając rekomendację od managera z jego poprzedniej pracy, Charlesa Batchelora, Nikola udał się do największego wynalazcy tamtej epoki w USA – Thomasa Edisona. Niestety przedstawiając swoje futurystyczne projekty sprawił, że wynalazca poczuł się zagrożony i zerwał prędko współpracę z Teslą. Konflikt między nimi ciągnął się przez najbliższe lata angażując coraz więcej ludzi.

Edison posunął się aż do publicznego zafałszowywania eksperymentów z prądem przemiennym, aby tylko zdyskredytować swojego przeciwnika, na szczęście nie udało mu się przekonać wszystkich i dwa lata później Tesla otworzył swoją własną fabrykę. Można go było zobaczyć, przechadzającego się pośród promieni energetycznych lub siedzącego wśród błyskających urządzeń, o których nikt nie miał pojęcia. Wtedy opracował podstawy prądu przemiennego a także świetlówki i silnik elektryczny. Mark Seifer, biografista Tesli tak pisze o jednym z odkryć tego czasu: “Był pierwszą osobą, która naprawdę pokazała jak przekazywać bezprzewodową energię przez powietrze do lamp elektrycznych”.

W roku 1898 spłonęło jego laboratorium cofając go o tysiące godzin pracy, lecz dzięki swojej doskonałej pamięci przez następnych parę tygodni narysował od nowa wszystkie oryginalne koncepty i na dodatek – niektóre ulepszył. Jego umiejętność analizowania i naprawiania błędów, które w fazach projektu jeszcze się nie ukazywały rozwinęła się tak dalece, że potrafił już przewidywać pracę każdego podzespołu, który nawet nie został skonstruowany. Wiązało się to z zatarciem granicy pomiędzy dwoma światami – realnym i idei, które w umyśle Tesli nachodziły na siebie odseparowując go od społeczeństwa.

Przeprowadzka do Colorado Springs w roku 1899 pozwoliła mu na przeprowadzanie coraz groźniejszych eksperymentów z prądem o wysokim napięciu a także do… odbioru tajemniczych sygnałów.

Musimy pamiętać, że wyobraźnia ludzi tamtego okresu bywała bardzo bujna, lecz sam Tesla wielokrotnie powtarzał, w tym na konferencji zwołanej zaraz po wydarzeniu, że odebrał dziwne, powtarzające się sygnały z Wenus lub Marsa. Zapytany sarkastycznie przez reportera, czy odpowiedział na nie jakoś, Nikola odrzekł: “Niech pan zada to pytanie Marsjanom” i zakończył spotkanie.

Od tego momentu wiemy stosunkowo mało o działalności i wynalazkach naukowca – chociaż wiadomo o wybudowanej przez niego ogromnej wieży, nie zdajemy sobie sprawy do czego mogła być wykorzystywana. Jak głosi historia, Tesla potrafił dzięki niej tworzyć pioruny i wysyłać je do atmosfery – jego pomysły przestały być z założenia dobre dla ludzkości, jak w 1995 wykorzystywanie energii wodospadu Niagara, lecz stały się znacznie bardziej tajemnicze i groźne…

PROMIEŃ ŚMIERCI I ZABURZENIA LUDZKIEGO ORGANIZMU

W 1934 roku Tesla oświadczył, że w ciągu trzech miesięcy i przy pomocy 2 milionów dolarów jest w stanie zbudować niszczycielski promień śmierci, który może zniszczyć dowolne miejsce na ziemi. Wiemy, że gdy badania zaczęły dążyć w złą stronę zaprzestał kontynuowania eksperymentu i rozesłał części swojej pracy do czterech różnych mocarstw: Anglii, USA, Rosji oraz Kanady, które na kształt układanki z puzzli miały zmusić potęgi do zasiadania przy jednym stole i debatowania o poprawnym użytkowaniu tej broni. Ale czy Tesla sam nie skonstruował tej “zabawki”?

Katastrofa Tunguska, która miała miejsce w roku 1908 poprzedzona została wywiadem z odkrywcą, który pewien siebie oświadczał, że może zniszczyć dowolne miejsce na ziemi. Zbieg okoliczności, czy może zaplanowana próba? Inną zagadkową sprawą jest przekonanie tego samego naukowca o możliwości stworzenia bariery nad danym krajem, która ochroni go od wszelkich anomalii pogodowych a także wybuchów jądrowych. Innym aspektem jego prac jest kontrola nad ludzkim organizmem – teorie głoszą, że znalazł on częstotliwość zdolną unieszkodliwić miliony ludzi w przeciągu sekundy.

Największy geniusz w historii zmarł w swoim pokoju numer 3327 w hotelu New Yorker pomiędzy wieczorem 5 stycznia a popołudniem 8 stycznia 1943 roku w wieku 86 lat. Natychmiast po jego śmierci, rząd USA zarekwirował wszelkie konspekty należące do naukowca i obłożył je klauzulą ‘ściśle tajne’. Czy dowiemy się kiedyś, czego dotyczyły – nie wiadomo…

Podsumowując, prekursor internetu, wynalazca radia, transformatora Tesli oraz ponad 7 tys. innych projektów został zapomniany przez potomnych, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z wagi jego odkryć i potencjału, który krył się w jego badaniach. Potrzeba nam ponownie przyjrzeć się jego badaniom z pozycji czasów obecnych i może wreszcie uda się zrealizować jego największe marzenie – Tesla chciał pobierać darmową energię z jonosfery i kontrolować zmiany w pogodzie…

CIEKAWOSTKI

- Jego nazwiskiem nazwana została jednostka indukcji magnetycznej w układzie SI.

- Jedną z misji Supermana w kreskówce o tym samym tytule było pokonanie Tesli, który pragnął zniszczyć świat za pomocą swojej armii robotów i promienia śmierci.

- Miał obsesję na punkcie włosów, nie pozwalał dotknąć własnych oraz brzydził się cudzych.

- Radio jest jego wynalazkiem, co potwierdził w 1943 roku Sąd Najwyższy USA pośmiertnie przyznając mu pierwszeństwo nad Gulielmo Marconim do zasadniczych patentów.

- Nikola był dobrym przyjacielem Marka Twaina, z którym jako jednym z nielicznych, dzielił się swoimi projektami.

- 4 lipca 1976 nadajniki w Ameryce odebrały przeraźliwie mocny sygnał, który pochodził z Sowieckiego nadajnika w Łotwie – stało się to dowodem na prowadzenie przez Rosjan zaawansowanych badań nad projektami Tesli.

“Teraźniejszość jest ich, przyszłość moja” – Nikola Tesla

Autor: Łukasz Maria Cygan
Źródło: Wiadomości24.pl

czwartek, 29 lipca 2010

NOWE MATARIAŁY DOWODOWE W SPRAWIE KATASTROFY POD SMOLEŃSKIEM

Nie daje mi ona spokoju bo znam skalę manipulacji jaką tutaj wdrożono.Dziś zbiór moich przemyśleń i wielu materiałów źródłowych. Przytoczę kilka istotnych faktów. Będą wzmianki o pierwszych próbach uciszania niepokornych dziennikarzy przez prokuraturę. Poruszę w tym tekście także mechanizmy manipulacji, jakie wdrożył reżim tworząc antysmoleńską psychozę. Zaś w ostatniej części tekstu, chyba najważniejszej, przedstawię materiały prasowe, według których na pokładzie prezydenckiego samolotu mogło dojść do wybuchu. Tekst jest dość długi, ale warto go przeczytać.

‘Naczelna Prokuratura Wojskowa poinformowała, że warszawskiej Prokuraturze Okręgowej przekazano materiały ws. ‘rozpowszechniania bez zezwolenia wiadomości ze śledztwa dot. katastrofy prezydenckiego samolotu’. Chodzi m.in. o opublikowane przez ‘Gazetę Polską’ fragmenty zeznań por. Artura Wosztyla.
Materiały ws. ‘publicznego rozpowszechn iania bez zezwolenia’ przekazała Prokuraturze Okręgowej w Warszawie Naczelna Prokuratura Wojskowa. Chodzi o treść zeznań Wiktora Ryżenki – kontrolera lotów w Smoleńsku – i Artura Wosztyla – pilota samolotu Jak-40, który wylądował z dziennikarzami przed katastrofą prezydenckiego tupolewa.’ koniec cytatu.

Tak więc mamy pierwszy przypadek uciszania dziennikarzy którym zależy na rozwikłaniu zagadki katastrofy smoleńskiej. Zagadki w której pytań jest coraz więcej. To bardzo niebezpieczny precedens. Może się okazać, że ten precedens będzie miał kontynuację w kolejnych postępowaniach prokuratury. Chyba każdy ma świadomość tego, iż dzięki umiejętnym manipulowaniem kruczkami prawnymi w naszym kraju można uciszyć każdego dziennikarza, można zniszczyć każdego przedsiębiorcę wspierającego finansowo inną partię niż te reżimowe (postkomunistyczne).
Przypomnijmy, iż Artur Wosztyl, pilot jaka 40, wniósł bardzo ważne zeznania w sprawie którą się interesujemy. Nakrył on rosyjskich kontrolerów lotu na gorącym uczynku.

Podsłuchał komendę, jaką kontroler lotu wydał załodze prezydenckiego samolotu. Wieża nakazała zejść samolotowi do wysokości 50 metrów. Tymczasem wszyscy wcześniej twierdzili, oficjalnie, że takiej komendy w ogóle nie było. Zeznanie pana Wosztyla zdemaskowało kolejny element układanki wielu elementów o nazwie ‘kłamstwo smoleńskie’.
Kogo następnego będzie chciała uciszyć prokuratura? Dlaczego przegięcia w drugą stronę, czyli agresywne popieranie wersji oficjalnej, np przez Palikota, nie są ścigane?

Tutaj przechodzimy do punktu następnego. Kłamca katyński, poseł Palikot dał kolejny popis. Oczywiście, główne portale niemal natychmiast dokonały reklamy wpisu z jego bloga, który Palikot popełnił:
‘Janusz Palikot w najnowszym wpisie na swoim blogu w Onet.pl pisze o tragicznie zmarłym polityku PiS, Przemysławie Gosiewskim.

Poseł Platformy napisał, że ‘Gosiewski żyje. Widziano go na peronie we Włoszczowej, jak zmagał się z Ruskimi, ale dał radę’.
‘Trzeba ekshumacji wszystkich zwłok’ – pisze polityk Platformy dodając, że ‘być może Rosjanie je porwali i dziś przetrzymują na granicach dawnego imperium.’

Ogromny sukces odniosła tego typu propaganda w naszej postkomunistycznej rzeczywistości. Teraz, według części społeczeństwa, stawianie jakichkolwiek pytań w sprawie katastrofy jest niemal natychmiast klasyfikowane jako sianie fermentu, PiSizm, tworzenie teorii spiskowych i ogólnie oszołomstwo.

Dziś nie wolno w ogóle stawiać pytań, gdyż od razu zostanie się zakrzyczanym przez różowo czerwony, postkomunistyczny salonik. Dla tych ludzi nie liczy się to, że nie zostały nam przekazane żadne materiały dowodowe, że wersja oficjalna się kupy nie trzyma. Spece od manipulacji III RP ponownie użyli techniki manipulacyjnej o nazwie „pies Pawłowa”. Dzięki temu dla części społeczeństwa ślepe popieranie wersji oficjalnej jest powodem do podbudowania ego i zaliczenia własnej osoby do tzw ‘inteligencji’.
Kora Jackowska, narkomanka i skandalistka pochodzenia żydowskiego napisała w liście do Palikota, iż Prezydent Lech Kaczyński urządził huczną imprezę zakrapianą alkoholem, i dlatego spóźnił się na samolot. Ta wypowiedź kryje oczywiste niedopowiedzenie. Jest to sugestia, iż dzięki spóźnieniu Prezydenta doszło do katastrofy. Jest to wyjątkowo kłamliwe i obrzydliwe, gdyż jaki niby wpływ miałoby mieć jakiekolwiek spóźnienie, skoro, według wersji oficjalnej, zawinił pilot bądź warunki pogodowe? Warto dodać, że spóźnienie miało wymiar 25 minut, co tylko potwierdza absurdalność tych rzygowin.

Andrzej Mrozowski dopuścił się podobnej, ohydnej manipulacji. Powiedział na antenie należącego do Michnika radia tok fm, iż wie od posłów PO, o czym rozmawiali Lech i Jarosław Kaczyński przez telefon satelitarny. Z tą rozmową jest związana kolejna legenda, w którą wierzy zmanipulowana przez propagandę część społeczeństwa. Te rzygowiny Mrozowskiego pod adresem zmarłego Prezydenta także zawierają pewną sugestię. Sugerują, iż Lech Kaczyński był winny katastrofie. Oczywiście, nikt nigdy nie zweryfikuje treści tej rozmowy ani nie poda jej do wiadomości publicznej. Jednak oszczerstwo zostało już rzucone, zmanipulowane umysły jeszcze bardziej uwierzyły w swoją wersję, zaś sama legenda ideologii ‘ląduj dziadu’ została dodatkowo wzmocniona wypowiedzią kolejnego oszczercy.

Wielkim sukcesem reżimowej propagandy jest fakt, iż udało się spór o katastrofę smoleńską wbić w kraby sporu partyjnego, czyli wojny polsko polskiej. Od dziś każdy kto zadaje jakiekolwiek pytania w sprawie katastrofy jest z marszu uznawany za zwolennika PiS, radia Maryja, ojca Rydzyka itp. Pytania są w tym wypadku tematem tabu i jeśli nie chcesz być zbesztany przez tzw ‘inteligencję’ od oszołomów, to siedź cicho. Takie jest przesłanie tego konfliktu.

Ostatnio powstał ‘Ruch Poparcia Palikota’ (RPP). Na stronie tego ruchu jest umieszczone logo Platformy Obywatelskiej, tak więc ruch ten ma poparcie najwyższych władz tej partii. Można tam wyczytać skandaliczne wypowiedzi pod adresem zmarłego Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ruch ten wprost oskarża Prezydenta o spowodowanie katastrofy. Warto tutaj przypomnieć doniesienia medialne opublikowane na portalach niedługo po katastrofie smoleńskiej. Otóż artykuły te wprost sugerowały, że to Lech Kaczyński zasiadł za sterami samolotu i własnoręcznie pilotował samolot! To wprost niewyobrażalne, ale tak było. To upodla tych, którzy takie kłamstwa kreują. Do jakiego poziomu oni się zniżą, aby jeszcze bardziej rozpropagować ‘kłamstwo smoleńskie’? Już teraz sięgnęli dna, może więc po przyłożeniu ucha do tegoż dna, usłyszą pukanie od spodu?
Warto tutaj dodać, iż ruch poparcia Palikota zaczął agresywną propagandę nastawioną na zmanipulowaną młodzież wtedy, gdy Jarosław Kaczyński, jego partia i inne stronnictwa patriotyczne zaczęły domagać się wyjaśnienia prawdy o tej tragedii. Była to odpowiedź spin doktorów i speców od manipulacji masami na domaganie się wyjaśnienia zagadki katastrofy.

Klasyk demokratycznego liberalizmu wicehrabia Alexis de Tocqueville powiedział kiedyś, że nie ma takiego okrucieństwa, ani takiej niesprawiedliwości, której nie dopuściłby się skądinąd łagodny i liberalny rząd jeśli zabraknie mu pieniędzy. Twarda postawa Skrzypka wobec fiskalnego dyletantyzmu koalicji rządzącej stanowiła realne zagrożenie dla ‘sukcesu’ rządu Tuska i mogła doprowadzić w niedalekiej perspektywie do głębokich politycznych pęknięć w fundamencie władzy Platformy Obywatelskiej. Platforma chce rehabilitować WSI, flirtuje z Rosją.

Ten szybki powrót do usług skompromitowanych i bezwzględnych ludzi z WSI nie spotkał
się jednak z uznaniem wojskowych. Indywidualne motywy niezadowolenia są z pewnością zróżnicowane ale faktem jest to, że resort min. Klicha, zatrudniający m.in. byłego szefa WSI na stanowisku szefa kadr, jest w klinczu z generalicją a raczej był. Śmierć elity polskiego wojska w Smoleńsku nie spowodowała zbędnego smutku u ludzi z WSI, ponieważ ci wojskowi byli bardzo niechętni WSI.

Słuszna była natomiast ocena, że katastrofa nie miała absolutnie żadnego wpływu na prezydenckie szanse Komorowskiego, którego ulokowanie w fotelu prezydenta jest chłopcom z WSI bardzo na rękę. Po pierwsze Komorowski to łatwy w sterowaniu swój człowiek; a po drugie będzie stanowił idealne narzędzie do wywierania nacisku na Tuska.
WSI szybko odbudowuje swoje wpływy i bez wątpienia ma już znaczący wpływ na polityczne sprawy kraju. W tym celu powstało w styczniu stowarzyszenie SOWA.

Informacja podana przez rosyjskich śledczych, iż czarna skrzynka rejestrująca parametry lotu jest możliwa do analizowania tylko w Polsce okazała się być błędną. Te czarne skrzynki, produkcji polskiej firmy ATM, Rosjanie odczytywali w przeszłości, np po katastrofie chińskiego Tupolewa. Oznacza to, że także w wypadku czarnej skrzynki z prezydenckiego Tupolewa mieli możliwość jej odczytu, i co najważniejsze, dokonania w niej ingerencji, czyli ‘kreatywnego’ tworzenia faktów.

Skrzynka ta, po badaniach w Polsce, została odesłana do Moskwy. Do dziś treści jakie zawiera są tajne, nie istnieją nawet przecieki na ten temat. Przedstawiciel firmy ATM nie chciał ujawnić, co zostało odczytane z tej czarnej skrzynki, zasłaniał się tajemnicą śledztwa. Milczy również prokuratura, jak i Służba Kontrwywiadu Wojskowego, która wbrew zapewnieniom nie udzieliła na ten temat żadnych informacji. Jaką tajemnicę zawiera to urządzenie? Według pilotów rozszyfrowanie tego urządzenia i porównanie zapisu z zapisami z innych czarnych skrzynek jest kluczowe.

Z polskiej czarnej skrzynki zachowały się jedynie nośniki z danymi. Części elektroniczne podobno uległy zniszczeniu. Przedstawiciel firmy ATM mówi, iż gdyby Rosjanie dokonali odczytu ich czarnej skrzynki bądź jawnej ingerencji w zapis, to zachowałyby się na niej ślady tych czynności. Może to dlatego dane z tej skrzynki są tajemnicą?

Z nieoficjalnych informacji wynika, że zapisy polskiej czarnej skrzynki pokrywają się z zapisami technicznymi pozostałych skrzynek, w tym m.in. dotyczącymi parametrów lotu. Według ?Dziennika. Gazety Prawnej? o godzinie 8.41.02 polskiego czasu, ogon samolotu, czyli statecznik pionowy z silnikami, odpadł od maszyny. Półtorej sekundy później rozpędzony do prędkości ok. 290 km/h i obrócony o 180 stopni Tu-154M uderzył dachem o ziemię. Przednia część samolotu, kokpit, salonka prezydencka i saloniki VIP-ów zostały rozerwane pod wpływem siły uderzenia. Druga część maszyny została zgnieciona pod ciężarem tzw. centropłatu. Systemy maszyny przestały działać o 8.41.04 i ten czas przyjęto jako czas katastrofy.

Według nieoficjalnych informacji podawanych przez prasę, na dwie sekundy przed uderzeniem w ziemię ogon samolotu wraz ze wszystkimi silnikami odpadł od reszty samolotu. Samolot był wtedy jeszcze w powietrzy i teoretycznie, według wersji oficjalnej, do takiego zdarzenia nie mogło dojść. Cały ten opis musi budzić zastrzeżenia ? wynika z niego bowiem, że choć samolot uderzył w ziemię najpierw przednią częścią, to już wcześniej zniszczeniu uległ ogon wraz z silnikami. Gdyby tak rzeczywiście było, trzeba wyjaśnić, dlaczego ogon samolotu oderwał się przed zderzeniem z ziemią. To może sugerować, że na pokładzie samolotu Tu-154M przed upadkiem doszło do wybuchu.
Czy tak rzeczywiście było? Na to pytanie nie chciał odpowiedzieć ani prokurator wojskowy, ani rzecznik sił powietrznych, ani też przedstawiciel firmy ATM.


Podobieństwo?


źródło: Alexirin's Blog